Sonntag, 11. Dezember 2011

Phnom Penh cd...

Przedpoludnie nastepnego dnia (17.11) spedzilismy 15 km od Phnom Penh na polach Choeung Ek czyli na najbardziej znanych, z ponad 300 w calym kraju, "polach smierci". Miedzy 1975 a 1978 rokiem okolo 17 000 kobiet, mezczyzn i dzieci po aresztowaniach i torturach w S-21 trafilo do obozu zaglady Choeung Ek. Tu po sprawdzeniu dokladnie list z nazwiskami, byli bici na smierc i wrzucani do masowych grobow.
Ilosc ofiar wzrastala rok po roku (poczatkowo transport wiezniow przyjezdzal kilka razy w tygodniu, pod koniec zas kilka razy dziennie). W 1980 roku exhumowano szczatki okolo 9 000 ofiar z 86 masowych grobow zas 43 pozostawiono nietkniete.
Cale miejsce jest obecnie bardzo ciche, spokojne i (jesli mozna sie tak wyrazic???) zadbane, groby sa odgrodzone (zeby nie nadepnac), czasem leza na nich fragmenty kosci, zeby lub ubrania.

Przy wejsciu kazdy z nas dostal przewodnika audio i miejsce po miejscu, przy ponumerowanych tabliczkach moglismy posluchac wiele z historii zarowno miejsca (dokladny opis egzekucji co do minuty od wyjazdu z S-21, opisy masowych grobow, opowiadania swiadkow oraz straznikow itd), ale takze ogolnie o Czerwonych Khmerach, o osobach: Pol Pot'a i "obywatela Duch'a" (Dyrektor S-21) oraz opowiadania kilkoro, ktorzy w niespelna 3 i pol roku stracili wszystko i wszystkich.

Nad caloscia miejsca goruje stupa upamietniajaca ofiary, w ktorej zlozono okolo 8000 czaszek z informacja o plci i przedziale wiekowym ofiar. I jesli jeszcze ktos krazac tu, nie mogl w to wszystko uwierzyc, to kiedy na koncu numery tabliczek doprowadza do stupy... w koncu uzmyslawia sobie ta potworna tragedie, ze jednak to sie zdarzylo i tu i w 300 innych miejscach Kambodzy... Potworna i niewybaczalna zbrodnia.

Nieco dalej znajduje sie niewielkie muzeum.

Po powrocie do miasta i przez kolejny dzien spacerowalismy po miescie.

Montag, 5. Dezember 2011

Kambodza, Phnom Penh...

15.11 Witajcie w Krolestwie Kambodzy... kraju antycznych Swiatyn Angkor, bedacego pozniej czescia francuzkich Indochin i swiadkiem okrutnego rezimu Pol Pota... Tyle o Kambodzy z reguly wiadomo. Mam nadzieje, dowiedziec sie wiecej...

Kilka faktow o Kambodzy?? Waluta Kambodzy to riel, ale amerykanski dolar jest przyjmowany wszedzie na rowni (z bankomatu wybiera sie dolary, ceny tez czesto sa w $), wiec nie ma problemu, a przelicznik to 1 USD = 4000 riel (do 4200). Populacja ok. 14,5 miliona. Liczba bomb zrzuconych na kraj - 539 000 ton. Liczba ludzi zamordowanych podczas rzadow Pol Pota - ponad 2 mln. Liczba psychologow - 26.

Do Phnom Penh przylecielismy poznym popoludniem. Na lotnisku poznalismy Stevena z Kanady, zlapalismy wiec razem taksowke do miasta. Steven, przyjechal do Azji pare dni wczesnej, wiec byl maksymalnie zszokowany chaosem i brakiem jakichkolwiek zasad na drogach, oprocz jednej w stylu "niewazne jak, wazne zajechac tam gdzie sie chce i przezyc". Spytal wiec ciekawy kierowce naszej taxi "ile ma koles wypadkow lub kolizji... powiedzmy w ciagu roku", ten odpowiedzial mu z usmiechem - "codziennie"...

Zatrzymalismy sie w dosc tanim hotelu. Generalnie nie wiedzielismy czego mozna oczekiwac po pokoju za 7 dolarow, ale wszystko czyste i schludne, telewizor z cala gama programow po ang. (w Indonezji i Malezji za 2-krotnie wyzsza cene, na pokoj z tv lub wifi - nie ma szans, ba czasem nawet sie czlowiek dowie ze papier toaletowy moze kupic sobie "tam na przeciwko"!!!).

Idac na kolacje minelismy jakas chyba mega droga restauracje bo przez moment mialam wrazenie, ze nie jestem w Kambodzy... dookola zaparkowane same lexusy i land rovery i to duzo ich...

Drugiego dnia (16.10) od rana zaczelismy zwiedzanie... Najpierw bylismy w Muzeum Ludobojstwa Toul Sleng (Toul Sleng Genocide Museum - S-21).
Toul Sleng bylo liceum, zanim Pol Pot doszedl do wladzy i wkroczyl na czele swojego "wojska" do Phnom Penh 17 kwietnia 1975 roku. W ciagu 3 nastepnych dni mieszkancow wygnano i rozeslano w rozne strony kraju do pracy na polach ryzowych, wpierw rozdzielajac rodziny...
Tuol Sleng zostalo przebudowane na wiezienie i miejsce przesluchan zwane tez S-21... Trafiali tam ludzie z calego kraju, byli wsrod nich politycy, zolnierze i zwykli ludzie, dzieci, obcokrajowcy, a takze byli wspolpracownicy Pol Pota. Wszyscy oni byli podejrzewani o zdrade lub szpiegostwo. Wiezniowie byli trzymani w malych celach i zawsze przykuci. Obowiazywala cisza. Straznikom za uchybienia w obowiazkach grozilo to, iz sami zostana wiezniami, a wtedy czeka ich ten sam los.
W okresie od 1975 do stycznia 1979 roku w S-21 uwieziono ponad 17 000 osob. Dokladna liczba nie jest znana, bo choc wszystkich w pierwszej kolejnosci fotografowano (zdjecia sa wyeksponowane) i spisywano ich dokladne biografie to jednak tuz przez ucieczka (przed armia wietnamska) Czerwoni Khmerowie zaczeli dokumenty niszczyc i zacierac slady. Wiezniowie byli nieludzko torturowani i zastraszani nawet kilka miesiecy. Potem nocami wywozeni ciezarowkami na miejsce zwane Choeung Ek - pola 17 km od Phnom Penh (wczesniej byl tam niewielki cmentarz ludnosci chinskiej). Mowiono im, ze jada do nowego miejsca, ale okolo godziny pozniej byli mordowani tepymi narzedziami i wrzuceni do masowych grobow.

Toul Sleng w wersji polskiej wikipedii jest obszernie opisane wiec odsylam. To co sie tam dzialo po prostu nie miesci sie w glowie... Przezylo jedynie kilkoro wiezniow ktorzy mieli przydatne umiejetnosci np mechanik czy malarz portretow Pol Pota

Mna najbardziej wstrzasnely zdjecia ostatnich 14 bezimienych ofiar (pochowanych przed budynkiem Muzeum) znalezionych w pokojach przesluchan, przez wkraczajaca do miasta armie wietnamska; zabitych w rozny sposob - wykrwawionych lub z ciezkimi ranami na twarzy, wrecz ze strzaskana czaszka.

Muzeum jest tlumnie odwiedzane przez turystow, ale takze przez grupy uczniow Kambodzanskich szkol.

Po poludniu poszlismy do Muzeum Narodowego. Wystawionych jest tu ponad 5000 objektow historii i sztuki. Malowidel, rzezb i figur: krolow, bogow i buddy, z roznych okresow historii. Niestety robienie zdjec w muzeum z wyjatkiem terenu ogrodu jest zabronione. Zainteresowanym podaje strone muzeum (ang) www.cambodiamuseum.info

Donnerstag, 1. Dezember 2011

Malezja, drugie podejscie...

Z godzinnym opoznieniem przylecielismy do Singapuru (17.10) i od razu udalismy sie do Malezji do Johor Bahru. Co ciekawe tego dnia placilismy w az 4 walutach (w Indonezji w Rupiach Ind. oraz US dolar w Dzakarcie na lotnisku, S dolar w Singapurze oraz Ringgit w Maleji).
Przeprawa graniczna Singapur - Johor B. nie nalezy do najkrotszych i najprzyjemniejszych, gdy podrozuje sie w godzinach porannych (kierunek: Singapur) i popoludniowych (kier.: Johor B.). Wynika to z tego, ze w Singapurze wynagrodzenie jest kilka razy wieksze niz w Johor, ale i za mieszkanie placi sie o wiele wiele wiecej, wiec wiekszosc ludzi pracuje w S. ale mieszka w Johor i wstaje czesto o 4tej rano zeby zdarzyc na 8-ma do pracy. Kolejki na przejsciu granicznym oraz tlumy w autobusach Johor - Singapur sa poprostu masakryczne... No i bedac miedzy 16ta a 17ta na granicy utknelismy za dzikim tlumem wracajacym z pracy na prawie 2 dluuuugie godziny...
No ale, ze nic nie trwa wiecznie i przez to jakos przebrnelismy. W Johor spedzilismy prawie 2 tygodnie (17 - 28.10) nad zatoka Danga, nie robiac nic specjalnie ciekawego. Podczas posilkow spedzalismy czas z tubylcami, dowiadujac sie co nieco o codziennosci w Malezji, czytalismy ksiazki, ogladalismy co ciekawsze filmy, no i czas szybko zlecial...

29.10 udalismy sie do Cherating, na wschodnie wybrzeze Malezji. Sa tu idealne warunki do surfowania, wiec troche tu turystow, a wieczorami wszedzie pije sie piwo i zewszad slychac muzyke.
Bawilismy sie super, plaza jest przepiekna, bylismy takze w pobliskim (2-3km) Rezerwacie Zolwii (Turtle Sanctuary). Realizowany jest tam program ochrony zolwii morskich jako gatunkow zagrozonych (do ktorych Malezja podchodzi bardzo powaznie).
Budynek (schronisko oraz centrum inf.)  stoi przy plazy na ktorej odcinku o dl. 3,5 km w sezonie legowym samice zolwi przyplywaja i robia swoje. Wtedy pracownicy przekladaja zlozone jaja do wylegarni, a potem takze opiekuja sie dopiero co wyklutymi mlodymi. Kiedy te osiagna odpowiedni wiek wypuszcza sie je do morza.
Niestety sezon legowy minal, wiec nie dane mi bylo duzo z tego procesu zobaczyc :(( . Moze pamietacie na Borneo pisalam o mozliwosci spedzenia nocy w sezonie na jednej z wysp Turtle Islands Park i jesli jest sie szczesliwcem podejrzenia jak one to robia :). Tu jest podobnie, ale o tej porze roku zobaczylismy juz tylko efekt - mnostwo smiechowych mlodych szkrabow szybciutko machajacych lapkami, kilka doroslych sztuk oraz mnostwo informacji o gatunkach. Z 7 morskich gatunkow zolwii, ponoc az 4 przyplywa kazdego roku na plaze Malezji zeby zlozyc jaja. Jak chcecie dowiedziec sie wiecej, odsylam standardowo do lektury.
 Plaza jest bardzo ladna, troche stroma z grubym piaskiem z dala od miejsc turystycznych, wyjatkowo (jak na plaze) pusta. Przy wejsciu na plaze stoi wielka tablica z ostrzezeniem o nie plywaniu, nie bieganiu, nie halasowaniu itd na plazy po 18:00 do rana. Oczywiscie chodzi o sezon, ale moze to i dobrze...

Kolejne 10 dni (02-13.11) spedzilismy w Gambing, posrodku plantacji palm "olejowych" w ciszy, skupiajac sie wylacznie na sobie i bylo super.

13.11 zjechalismy do KL (Kuala L.). Majac niecale 2 dni pokrecilismysie ponownie troche po miescie, odwiedzilismy dzielnice chinska z jej Swiatyniami oraz marketem pelnym torebek i okularow m.in. prawie Chanela, Prady i LV... oczywiscie prawie, bo chodzi o podrobki no i mnostwa roznych innych 'rzeczy'...

15.11 opuscilismy Malezje i wkroczylismy w inny swiat... przed nami Kampuchea...