Montag, 14. März 2011

Ponownie w Trat...


Ufff duzo sie dzialo przez ten ostatni tydzien na wyspie sloni - Ko Chang (chang = slon). Ko chang jest przepiekna, gorzysta wyspa... jest dzungla, sa piekne wodospady, kilka szczytow (600-744m) no i kilka plaz, opanowanych przez turystow (kroluje j. rosyjski)... i jak to na wyspie - wszystko jest drozsze (jak bylo na Ko Sichang, ale malo turystow) tak na wyspie 'turystycznej' wszystko bylo mega drozsze...

Fakt, ze jest to gorzysta wyspa, sprawia ze drogi, nie dosc ze waskie sa strasznie strome i bardzo niebezpieczne. Zrezygnowalismy zatem z motoru. Slonie tez niestety musza poczekac, bo taksowki jezdza tylko na plaze, nie wglab wyspy. Wypuscili by wiec nas przy glownej drodze i pieszo musielibysmy isc okolo godziny. Moj plecak wazy 17 kg. Podziekowalam, pojechalismy na plaze.

Pierwsze pare dni bylismy na plazy Lonely beach - praktycznie najbardziej imprezowa ze wszystkich (ok 6 plaz), pierwsza noc, w ogole bylo ciekawie. Po otwarciu drzwi naszej chatki centalnie naprzeciwko pub, do ok 3-4 nad ranem; koles na gitarce, mikrofon (fajnie spiewal - ballady i klasyki rocka) ja sie wyspalam, Lars stwierdzil krotko: 'dluzej tu nie zostane' ;) Kilka nastepnych nocy juz bardziej przy plazy (ale oczywiscie, imreze bylo slychac). A pewnego pieknego dnia (10.03) nawet udalismy sie na skorkeling (od 8:00 - 17:00). Swietna sprawa, zwlaszcza ze wyspa Ko Chang oraz kilka wysepek obok (4 przystanki na snork. przy 4 roznych wyspach) znajduje sie na terenie Narodowego Rezerwatu Morskiego. Piekna sprawa... zaluje ze nie moglam zrobic zdjec pod woda i sie z Wami podzielic...  Ale akurat snorkeling, to jest to co  MUSICIE i powinniscie przezyc sami!!!

Kilka kolejnych dni spedzilismy na White Sands Beach,  przepiekna plaza, mnostwo muszli - duzych o roznych ksztaltach :)) droga kawa, tak to jest :) Ta plaza okazala sie bardziej 'rodzinna' mniej imprezowa, ale w sobote i tak bylo techno party. Mieszkalismy u pary Brytyjczykow. 20 lat temu zamieszkali tam, zbudowali kilka chatek coraz wyzej w glab lasu, no i Larson bujajac sie na hamaczku zaliczyl pierwsze spotkanie z makakiem jawajskim, najwieksza malpa na wyspie (brytyjczycy nazwali ja Chicki) hihi, troche sie przestraszyl. Na drugi dzien, kupilismy banany i .... nigdy tego nie robcie kochani!!! ale dokarmialismy malpki. Przylecialy dwie male, przestraszone. Dostaly po jednym bananie, sliczne zwierzaki, ale oczywiscie trzeba wiedziec, ze 80-90 % malp oraz psow tu ma wscieklizne i po ugryzieniu trzeba jechac do szpitala dostac szczepienie itd...
Zatem jednorazowa szybka akcja podkarmienia :)

W miedzyczasie moja mamusia i moj chrzestny mieli okragle Urodzinki, Wszystkiego Najlepszego Kochani!!!

Wczoraj (13.03) wrocilismy do Trat, i jednego z naszych najbardziej ulubionych miejsc Ban Jaidee Guest House :)) Z przyjemnoscia przechadzam sie tu po targu, obserwujac Tajow - rozmowy, smiech, klotnie. Wszystkie te jeszcze nie sprobowane potrawy, przyprawy, dziwnie wygladajace miesa i ryby... 

W Trat dowiedzielismy sie takze o trzesieniu ziemi w Japonii. Jestesmy wstrzasnieci. Straszna tragedia.

Jutro ruszamy dalej... Wracajac za Ko Chang do Trat poznalismy chlopaka z Tajlandii, opowiedzial nam o swoim miasteczku, ktore lezy blisko granicy z Kambodza, jest swiatynia Khmerow, ale zaprosil nas tez na BBQ ;) Chlopak pracuje jako tlumacz dla wojsk Amerykanskich w Tajlandii, wiec jego angielski jest super. Generalnie zachecil Nas do przelozenia, na pare dni, powrotu do Bangkoku. Akurat do tego dlugo nie trzeba nas namawiac ;))

p.s. dzisiaj (14.03) bylam na tajskim masazu, polecam :))

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen