Samstag, 9. Juli 2011

Sapa

Jestesmy w Sapa. Szosty dzien (23.06-28.06). Wsciekle typowo turytyczne miasteczko. Same hotele, restauracje, kawiarnie, sklepy z pamiatkami oraz butami i ubraniami do wspinaczki... Miasteczko jest calkiem przyjemne, aczkolwiek mam wrazenie, ze non stop cos tu buduja, dobudowuja, spawaja, wierca i tna (nawet o 11 wieczorem jak trzeba)... Hotele zdaja sie przescigac w wysokosci... zeby tylko miec jak najlepszy widok na gory. I wyglada na to, ze nie maja tu zadnych norm ani granic. My mamy pokoj na czwartym, ostatnim pietrze i nasz widok, to w pierwszym planie glowna ulica i hotele, a gory Hoang Lien sa dalej. Najwyzszy szczyt - Fansipan (3 143 m). Wokol Sapa jest kilka wiosek, z ktorych kobiety przyjezdzaja codziennie do Sapa w poszukiwaniu turystow, chcacych lub dajacych sie namowic na kupno pamiatki. Mozna tu spotkac kobiety Hmong Den (Czarne Hmong) oraz Dzao. Maja rozne rzeczy. Torby z wyszywaniami, haftami - rozne rozmiary, poszewki na poduszki, przykrycia na lozka, kolczyki i branzoletki itd. Ale najlepsze jest to, ze jak tylko wyjdziesz z hotelu (za kazdym razem), otaczaja Cie w ilosci od 2 do nawet 15 i oczywiscie,  rozmawiajac plynnie po angielsku, chcac cos sprzedac ida za Toba dopoki nie wejdziesz np. do restauracji. I wszystkie naraz mowia do Ciebie... 'Hej, jak sie masz? skad jestes? jak masz na imie?'  Po pieciu dniach to wyglada troche inaczej, mowia: 'widze Cie codziennie i codziennie ide za Toba musisz cos kupic ode mnie ;), caly czas mowisz pozniej pozniej...' sprytnie probuja roznych sztuczek, cokolwiek zadziala hehe.
Codziennie zasiadamy z kawa na tarasie i patrzymy co sie dzieje. Wiemy np kiedy przyjezdza autobus, bo wtedy wszystkie biegna ku niemu i nowym turystom. A wiec codziennie zycie wyglada tu tak samo. Kobitki chodza za turystami, przez miasto przejezdza mnostwo motorow, samochodow, nawet ciezarowek. Nie ma nawet miejsca, zeby dwa duze samochody sie minely... wiec trabia, czasem robia sie korki, gra muzyka (zachodnia oczywiscie), turysci spaceruja, otoczeni dziewczetami.
Gory sa przepiekne, zielone, porosniete drzewami, a w nizszych partiach pokryte polami ryzowymi. Chmury caly czas plyna po zboczach, raz w gore, raz w dol, zeby okryc cala okolice, a potem juz tylko pada deszcz.
Mielismy wielka ochote wejsc na Fansipan. Biura turystyczne oferuja tu 2 lub 3 dniowa taka wspinaczke. Cena to 100 $, 150$... pytam wiec ... jak z pogoda??? Wpisal wiec w google pogode... mowi 'uuuu codziennie deszcz' (co oznacza ze: nic nie zobaczymy bo chmury, ze bedzie padalo i wszystko bedzie mokre, i najgorsze, ze bedzie slisko i latwo o wypadek...). No ale uslyszalam, ze skoro zaplacimy to mozemy isc... no problem... Nie bedziemy ryzykowac, chociaz bardzo zaluje.
Caly nasz pobyt tu pada i w dzien i w nocy z krotkimi przerwami na slonce, czasem tez grzmi... Para z Australii, ktora poznalismy w Bac Ha, byla w tym czasie na polnocnym wybrzezu w miescie Halong nad zatoka Halong... napisali w mailu, ze tam caly czas pada, strasznie wieje i grzmi i przez to zadna lodz nie wyplywa na zatoke. Generalnie ta pogoda miala chyba cos wspolnego z tajfunem Haima, ktory najwiecej szkod wyrzadzil w Chinach, ale w calym rejonie bardzo deszczowo, wietrznie i burzowo.

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen