Dienstag, 13. September 2011

Komodo i Rinca

Indonezja jest, jak zapewne wiecie krajem 17 000 (niektorzy nawet mowia o 20 000) wysp. Kazda wyspa jest inna i kazda wyjatkowa.

Pomine jednak narazie w opowiadaniu: Bali, Lombok i Sumbawa, bo wczoraj i dzis spelnilo sie jedno z moich dzieciecych widzimisie. Ktos moze nazwac to marzeniem. I chce sie od razu tym podzielic. Zwlaszcza, ze nie ma tu w hotelach wifi. I musimy biegac po restauracjach.

Do Labuanbajo na zachodnim wybrzezu wyspy Flores dotarlismy pare dni temu - 09.09. Wyluzowalismy troche i odpoczelismy, bo podroz po wczesniejszej Sumbale dala mam troche w kosc.
Ale wczoraj (12.09) w koncu udalismy sie na wycieczke, na ktora czekalam od dawna, na wyspy: Rinca i Komodo. O 7: 30 ruszylismy lodzia w czworke, dobrze sie zlozylo, para z Francji - bardzo sympatyczna... postanowila do nas dolaczyc i dzielic koszty lodzi / wycieczki. Pierwsza w planie byla Rinca. Wyspa oczywiscie mniejsza w porownaniu z Komodo, ale i bardziej goraca i sucha. Nie ma wiele drzew, raczej krzaki.
Na dzien dobry przy kuchni lezaly 4 srednie warany. No tak - czuja jedzenie. Dawno temu, jak mowia przewodnicy zaczeto karmic Warany i tak bylo kilka lat, ale teraz jest to im zabronione. Z trzech roznej dlugosci tras, na trekking wybralismy najdluzszy - 2godzinny. Po 10 minutach marszu, doszlismy do miejsca, gdzie kilka dni temu warany zabily dzikiego konia (tak wszystko co zyje na wyspie jest dzikie). Oprocz koni, warany na Rinca poluja tez na malpy - makaki (long-tailed macaques) i jelenie.

Zatem 20 minut gapilismy sie, z oczami jak pieciozlotowki, jak w miare mlody osobnik wcina co zostalo na szkielecie, jak sobie pomaga pazurami i 'zmijowatym' jezykiem. Naprawde mielismy szczescie (niektorym widok waranow konczy sie na tych lezacych w sloncu przy kuchni). Potem tez mignelo nam kilka lezacych w sloncu, starszych osobnikow, jeden naprawde wielki i stary, oraz jeden mlodziutki kolo 3 lat - fantastycznie kolorowy. Generalnie jak tak sobie leza to wygladaja jak sucha kloda drewna posrod drzew... Bardzo ciezko je wypatrzec - bardzo, a na dodatek jak chca zaatakowac to skradaja sie od tylu. Nikt i nic nie ma szans. Trase zrobilismy w 1,5 godziny, a potem dalej ruszylismy (lodzia) w strone Komodo i po drodze na zatoke, na ktorej zacumowalismy i nocowalismy, jeszcze posnorklowalismy w przepieknym miejscu - Pink Beach.. Roznokolorowe korale, ryb mniej, ale korale naprawde przepiekne - roznej wielkosci i naprawde rozne rodzaje. Jeden szczegolne rzucil mi sie w oczy - wielki okolo metrowy, okragly i pomarszczony - jak ludzki mozg. Chociaz woda byla okropnie zimna, zachmurzylo sie i wial straszny wiatr (zero slonca), naprawde waaaarto bylo!!

Wieczorem przed snem jeszcze podziwialismy Flying foxes. Po naszemu Pteropusy... najwieksze zyjace nietoperze... A tak na marginesie malpy nie daly mi spac... Na wyspie przy ktorej cumowalismy, chyba blisko mialy jaskinie i wrzeszczaly cala noc. Najpierw myslalam, ze ktos podcina swiniom gardlo, taki krzyk i wrzask, ale o 3 nad ranem???

O dzisiejszym dniu opowiem pewnie pozniej albo jutro... cdn... niestety musimy leciec, dopiero co wrocilismy, poszlimy do hotelu zalatwilismy nocleg, teraz kolacja, a nasze biuro z urocza belgijka, ktora zostala tu (oczywiscie) z milosci i ktora nam 'zalatwila' wycieczke ma nasze bagaze, a otwarte jest jeszcze tylko 20 minut... papa

Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen